Skagen. Wikingowie i chińskie krewetki

… w zawodzie wikinga, najbardziej podoba mi się gwałcenie…    /cytat „ze szkolnych zeszytów”/

DSC_0036

 

 

 

 

 

 

 

Skagen, większość żeglarzy zna, więc nie ma się co rozpisywać.

Może warto tylko wspomnieć o jego szczególnym położeniu geograficznym. Leży w podobnej odległości od Norwegii i Szwecji. W tych dwóch krajach europejskich (jeśli z Islandią to w trzech), obowiązuje niemal-prohibicja. Alkohole wysokoprocentowe sprzedawane są wyłącznie w, bardzo nielicznych, wydzielonych, sklepach, po okazaniu dowodu tożsamości (a kto to wie dokąd te dane potem trafiają ?), zaś piwo, dostępne w „normalnych” sklepach, ma zawartość alkoholu nie wiele większą niż polskie piwo bezalkoholowe.

Port w Skagen, w piątkowy wieczór, wypełniony jest jachtami po brzegi a nawet bardziej bo wiele z nich stoi longside – w tratwach. Po brzegi wypełniają się również okoliczne knajpy, gdzie współcześni wikingowie przystępują do zapamiętałego niszczenia duńskich zapasów gorzały. Zamiast szczęku mieczy słyszy się brzęk kieliszków i kufli, a bojowe okrzyki zastąpiły wesołe śpiewy podchmielonych wojowników (płci obojga !!!). Nikt nikomu nie robi krzywdy. Nikt się nie skarży. Jest głośno, rubasznie i wesoło. I tak do niedzieli…

Gorzej, jeśli Bóg wikingów – Thor, ześle silny wiatr, uniemożliwiający powrót do domu.  Ale i na to jest sposób. Wikingowie zamieniają swoje „długie łodzie” (jachty znaczy) na szybkie promy.

W następny weekend i tak tutaj wrócą…

 Co do tego wszystkiego mają chińskie krewetki?

Przypominają mi się czasy „Gierkowskie” i centralne zarządzanie gospodarką. W przypadku gospodarki rybnej, polegało ono na tym, że ryby złowione przez polskich rybaków morskich jechały do chłodni w Warszawie, a dopiero w wyniku decyzji administracji centralnej, przydzielane były poszczególnym województwom i już w postaci mrożonej, wracały na wybrzeże – do smażalni na deptakach Sopotu, Świnoujścia czy Międzyzdrojów, jako „świeżutka rybka, prosto z morza”. 

DSC_0038

W Skagen, w niezliczonych nadbrzeżnych knajpkach, oferowane są krewetki i ryby „prosto z morza”.   Na placyku, za knajpkami stoi, zupełnie nie rzucający się w oczy, rząd białych kontenerów.

 

DSC_0057

Jeśli dłużej im się przyjrzeć, można zaobserwować jak chińska, nomen-omen, kucharka, otwiera drzwi  kontenera-wielkiej zamrażarki, wchodzi do niej i po chwili, w kłębach pary, wynosi wielki worek mrożonych krewetek, opatrzony chińskimi napisami. Ok. – nie zawsze są to krewetki – czasem są to ryby, w wiadrach z napisami Makro-hurtowni.

 

Na świeżą rybę wpadajcie do Trzebieży albo do Stepnicy.

Kilka zdjęć ze Skagen wrzucę, kiedyś, do Galerii.

Swoją drogą, ciekawe co Ignacy Łukasiewicz powiedział by widząc taki , oto, obrazek:

DSC_0065

 

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *