To się dzieje naprawdę

Helsingor, 13.08.2014 – dzień 4

Zapomniałem o toaście z Neptunem w główkach Świnoujścia.  Zrobiłem to dopiero po godzinie, gęsto się tłumacząc emocjami, mokrymi oczami, wielką kulą w gardle i chęcią podejścia do stawy młyny, żeby pomachać jeszcze najbliższym, którzy przybyli, żeby mnie pożegnać.

Świnoujście 9.08.2014 fot. Ewa Lenartowskafot. Ewa Lenartowska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

On jest jednak bardzo przywiązany do szczegółów, więc byłem pewien, że zostanę skarcony za to gapiostwo. Nie trzeba było długo czekać. Ok. południa od zachodu nadeszła wielka, granatowa chmura. Miałem jednak sporo czasu, żeby się solidnie przygotowac do pierwszego sztormowania. Przypomniały mi się zeszłoroczne regaty Polonez Cup, kiedy przez ponad dobę płynałem przemarznięty I przemoczony “do suchej nitki”. Never more. A więc klar sztormowy: Jacht: hermetyczna klapa na sztorcklapę kabiny rufowej, 2 refy na grota, nie ma czasu zmieniac genuy, więc zrolowana do połowy – kiepsko wygląda ale tak musi na razie być, wszystkie luki zamknię, osłona przeciwdeszczowa kokpitu wpięta tak, że chroni wnętrze i laptopa nawigacyjnego przed deszczem, we wnętrzu porządek – nawet garnki nie gadają w kambuzie. Żeglarz: poczciwy, zabytkowy , sztormiaczek “żaróweczka” – w kanarkowym kolorze – to ten co tak daje po oczach, że go ponoć widać nawet z kosmosu, do tego “svalbardzkie”, ocieplane kalosze – to powinno zagwarantowac że będzie mi ciepło i sucho. Aha – zabezpieczenie osobiste – kamizelka pneumatyczna wyposażona dodatkowo w lampkę, nóż, latarkę i PLB*. Na głowę kask – Myślałem o budowlanym albo rowerowym ale w końcu zdecydowałem się na kask przypominający, do złudzenia, czapkę-basebolówkę z długim daszkiem – dobry wybór – świetnie sie sprawdza pod kapturem sztormiaka. Tu dygresja – przez ostatni rok, korzystając z własnych, blisko 40-letnichdoświadczeń na morzu, wymyślałem różne “patenty” które mogły by mi poprawić komfort i bezpieczeństwo podczas samotnego rejsu. To jest jednak zupełnie inne żeglowanie niż tzw. pływanie załogowe, ale o tym może innym razem. Jedne z tych “patentów” sprawdziły się, inne nie – o tym też innym razem. Kask, w każdym razie, sprawdził się. Jest to o tyle istotne, że w większości przeczytanych relacji z samotnych rejsów żeglarze w którymś momencie szyli sobie samodzielnie rany na głowach. Mam wprawdzie igłę z nitka I tzw “imadełko” ale słabo sobie radzę z wiązaniem węzełków. Gdy będzie trzeba poradze sobie ale na razie wolę zapobiegać. Najpierw przyszedł wiatr – zmierzyłem – 35-38kn. Potem siekło deszczem I gradem … i tak przez 2 godziny. Dzięki dobremu przygotowaniu jechaliśmy spokojnie, baksztagiem z prędkością 6 kn. Takie momenty silnego wiatru z deszczem powtarzały się w sekwencjach mniej więcej 3 godzinnych. Po wyjściu spod osłony Rugii przyszła też duża fala, która czesto odwiedzała kokpit, a jedna zerwała fartuch przeciw-bryzgowy z prawej burty. Bo dotarciu do “ruty”** pod szwedzkim brzegiem wiatr odkręcił na NW, więc żeby nie płynac na Bornholm, postawiłem jacht w dryf I z budzikem nastawionym na 15 minut i odbijaczem pod głową udałem się na spoczynek ;). Wraz ze świtem wrócił na stałe południowy wiatr. W palącym słońcu, przy zachmurzonym niebie, w mżawce, deszczu o kroplach jak piłki pimpongowe, w gradzie – na przemian – dotarłem do Falsterbokanal, gdzie pożegnałem się z Bałtykiem.

2014-08-12 Helsingor-Chopin1

W Sundzie do kompletu warunków jak wyżej doszedł jeszcze prąd o prędkości dochodzącej do 4kn, stąd rekordowe prędkości – do 9kn.  … No dobra, koniec tych detali … nie da się opowiedzieć rejsu minuta po minucie – zresztą … kogo to obchodzi. Żeglarze przeżyli to wiele razy. Nie-żeglarzom i tak nie wiele to mówi. W skrócie: Start nastąpił, zgodnie z planem, w sobotę, 9.08.2014r o godzinie 0900 w Świnoujsciu. Helsingor osiągniety został w poniedziałek, 11.08.2104 o 0330. Przebyto 166 mil morskich w 42 godziny. Maksymalna, zanotowana przez gps prędkość 9,1kn (dzięki prądowi w Sundzie). Tyle o pierwszym przelocie.

We wtorek, o 5 nad ranem, do Helsingoru przybył żaglowiec Fryderyk Chopin pod dowództwem j.k.ż.w Remigiusza Trzaski, z załogą złożoną z żeglarek i żeglarzy – cżłonków i sympatyków, nowego Jacht Klubu Wrocław, powstałego na gruzach i popiołach Jacht Klubu AZS Wrocław.

Pierwsi, mili goście dotarli na pokład Eternity już ok. 6. Było bardzo miło, żeglarsko i klubowo. Chopin odpłynął o 16.30. Trzeba powiedzieć, że prezentuje się imponująco. Moment odejścia obserwowało, z wyraźnym podziwem, wielu duńczyków i turystów. Stopy wody i szczęśliwej drogi do Gdyni !

Jest – środa – chłodny, poranek – prognoza raczej silno-wiatrowa. To chyba zapowiedź pierwszych jesiennych sztormów a więc zbliżającej sie jesieni. Czas ruszać w ciepłe kraje. Przygotowany na zapowiadaną pogodę, ok. 14 wychodzę w kierunku Skagen.

2014-08-12 Helsingor-Chopin2

Pożegnanie Chopina, to jakby symboliczne zerwanie ostatniej nitki przed „przejściem na drugą stronę lustra”.

Skrzydła szeroko rozpostarte .

„I’m ready to fly”.

 

*PLB- Personal Location Beacon – osobisty nadajnik ratunkowy. W uproszczeniu – w razie potrzeby (np. W razie rozstania się z pokładem jachtu), umożliwia nadanie sygnału wzywania pomocy, który za pośrednictwem satelitów, lub przelatujących samolotów, uruchamia profesjonalną akcję ratowniczą. PLB rejestruje się w Urzedzie Lotnictwa Cywilnego i jest przypisany do konkretnej osoby (w odróżnieniu od radioboi EPIRB, która ma analogiczne zastosowanie ale jest przypisana do jachtu).

**ruta – to taka wytyczona, na mapach morskich, autostrada po której poruszają się statki handlowe.

1 komentuj

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *