CV. Historia kilku fotografii. Cz.1 – Rybacy.
Po „porzuceniu” i zostawieniu „samym sobie” Wysp Zielonego Przylądka przez Portugalię, kraj ten pogrążył się w chaosie i stagnacji. Kto mógł, uciekał z wysp, a dla tych, którzy pozostali, rybołówstwo stało się podstawą egzystencji. Dla wielu rodzin jest to nadal główne źródło utrzymania. Ryby są, nie tylko, głównym składnikiem pożywienia, ale też przedmiotem handlu wymiennego. Widok rybaków i łodzi rybackich dominuje, w nadmorskim krajobrazie, Cabo Verde. Zrozumiałym jest, zatem, że motywy „rybackie” zajmują czołowe miejsce w fotografiach przywiezionych z wysp.
wieczorne „klimaty” w Mindelo
Mając przygotowane zdjęcie wykonane w 2007 roku, stawiam sobie zadanie zawarcia znajomości z rybakami z Mindelo, chcąc dowiedzieć się więcej o ich życiu. Jeśli będę mieć szczęście, fotografia może ułatwić „przełamanie lodów”.
scena, z życia rybaków, z 2007.
Dotrzeć do nich, to proste zadanie. Rybacy stale okupują fragment miejskiej plaży, w okolicach kopii „Wieży z Belem” (*), więc nie trudno ich będzie odnaleźć i być może, nakłonić do rozpoznania postaci ze starej fotografii.
kopia Wieży z Belem, w Mindelo
Są. Tak jak przed laty, grają w karty w pobliżu swoich łodzi i suszących się sieci. Podchodzę pewnie i pokazuję zdjęcia, zwracając uwagę na, widniejącą na każdym z nich datą wykonania – 2007 rok.
rybacy oglądającyy zdjęcia
Zaskakuje mnie ich reakcja. Początkowo pełna rezerwy i zdradzająca zaskoczenie, przechodzi w, jakby, niedowierzenie, by potem już szybko przeradzać się, w coraz bardziej żywiołową, postać przypominającą „efekt śnieżnej kuli”.
rybacy oglądającyy zdjęcia
rybacy oglądający zdjęcia
Rozpoznają postacie ze zdjęcia. Padają kolejne imiona: George, Kaka, Hus, Bet, Elvis, Tuntun, Adilson, Carlos… Ciemne twarze patrzą, jakby, z niedowierzaniem w moją stronę, a wyciągnięte palce pokazują sobie datę – 2007.
spisane „na gorąco”, imiona rybaków ze zdjęcia
Zdjęcia krążą z rąk do rąk, a wieść o fotografiach rozchodzi się lotem błyskawicy po sąsiednich uliczkach. Schodzą się kolejni ludzie, których reakcji nie rozumiem. Jakaś kobieta płacze, ktoś trzyma się za głowę, ktoś inny obejmuje mnie, klepie po plecach i mówi coś, w niezrozumiałym, języku kreolskim. Jestem nieco oszołomiony tą reakcją. Czuję, że dzieje się coś niezwykłego, ale cierpliwie czekam, aż emocje opadną i dowiem się, co ją spowodowało…
Jak się, wkrótce, dowiaduję, jedyną osobą ze zdjęć, obecną na miejscu, jest George. Podprowadzają do mnie, utykającego, milczącego mężczyznę. Gdy dostaje do rąk album ze zdjęciami, patrzy na pierwsze z nich, siada na stołku, który ktoś uczynny mu podstawia, a potem długo, z powagą, przegląda pozostałe…..
George
George przeglądający zdjęcia
…. Z rybakami spędziłem całe popołudnie. Carlos, który pracował kilka lat na angielskim kontenerowcu, podjął sie roli tłumacza. Zrozumiałem wszystko. Opowiedziano mi o dzikim, jesiennym, sztormie. O wietrze wiejącym z siłą huraganu, który potrafił zaskoczyć i pokonać nawet tych, nawykłych do trudnych warunków, ludzi morza. Usłyszałem o wielkich falach wypiętrzonych w cieśninie Sao Vincente i „fali potwornej” (freak wave), która nakryła łódź i wtłoczyła ją pod wodę. Nie znaleziono ani ludzi, ani szczątków łodzi.
Niebieskiej łodzi rybackiej, z fotografii.
niebieska łódź rybacka
Poza Georgem, nie uratował się nikt, mimo, że przeprowadzono szeroko zakrojoną akcję, z użyciem śmigłowców i łodzi ratowniczych..
George od tego czasu nie wypływa w morze. Przesiaduje między rybakami na brzegu. Nie uśmiecha się, nie gra w karty, rzadko się odzywa.
Rybacy z Mindelo nie są krezusami. Ich ciężka, niebezpieczna praca, wystarcza ledwie by wiązać koniec z końcem. Nie mają kamer, aparatów fotograficznych, ani komputerów.
Jedynym śladem po tych, którzy nie wrócili z morza, są te fotografie i skromna, zbiorowa, tabliczka na miejscowym cmentarzu.
Podszedłem do Georga i usiadłem naprzeciwko. Przez długą chwilę, w milczeniu, patrzyliśmy sobie w oczy. Dałem mu do zrozumienia, że album ze zdjęciami, który trzyma w rękach, należy już do niego. George uśmiechnął się i mocno ścisnął moją dłoń.
Gdy żegnałem się z rybakami, obiecałem, że wrócę do Mindelo za kilka lat i przywiozę ze sobą zdjęcia, które zrobiłem teraz.
Dotrzymam słowa. Mam w Mindelo przyjaciół, których nie mogę zawieść.
C.d.n.
Atlantyk, 11 grudnia 2014r
(*) Oryginał dawnej wieży celnej, nazywanej „Wieżą z Belem”, jednej z bardziej rozpoznawalnych budowli w Lizbonie, znajduje się na nabrzeżu, w lizbońskiej dzielnicy Belem. Wieża pełniła rolę komory celnej, a w pewnym okresie również więzienia.
Belem, Lizbona. Oryginał słynnej wieży
Jest w niej, ponoć, „polski ślad”. Podobno, na jakiś czas, osadzono w niej Generała Józefa Bema… ale to mogą być tylko „plotki i złe języki” ;).
Może kiedyś tam zawitam 🙂
Wzruszyłem się, wręcz nierealna historia…pozdrawiam Kapitanie
Dzięki Maćku 🙂
Witam. Spotkałem w Mindelo Paulo Lima który poprosił mnie o przekazanie pozdrowień. Miło Pana wspominał. Ja też się dopisuję i pozdrawiam ciepło y teneryfy.
Rafał,
Dziękuję. Wróciłeś już z CV (widziałem 😉 ) więc w drugą stronę nie da się przesłać pozdrowień.
Ale za to pozdrawiam Ciebie i mam nadzieję na kolejne spotkanie.
Pozytywne efekty „czarów” jakich dokonałeś na Eternity, są widoczne do dziś :).
Uściski z Wrocławia
Jacek